Robię w konwentach

Ponieważ raz po raz trafiam na dziwne opinie i trochę trafia mnie szlag, dziś chciałabym Wam baaaardzo ogólnikowo opowiedzieć jak robi się konwenty; dlaczego hasło “wolontariusz tylko nosi krzesła” jest obraźliwe i dalekie od prawdy oraz dlaczego jestem masochistką. Ostrzegam, że trochę mi się ulało. Pretensje do mojej dentystki, bo przez nią nie mogę spać i piszę.

Co robi wolontariusz na konwentach?

Wszystko. Cuda. Od zapraszania gości po patrole bezpieczeństwa. Od składania programu po budowę oprawy muzycznej. Od składania kompów po tłumaczenie planszówek. Od pełnej obsługi promocji po pracę biurową. Od fizycznego budowania części programu po obsługę sal i gości. Istnieje spora szansa, że to wolontariusz zbudował program, który Ci się tak podoba i zaprosił gości. Wolontariusz budował markę na socjalu i wolontariusz sprzedał Ci bilet. Wolontariusz sprzatnął salę, w której siedzisz na prelce i wolontariusz zorganizował strefę handlową. Wolontariusz zrobił mapki i wolontariusz prowadził panele. Wolontariusz dopilnował żeby była woda i wolontariusz pilnuje porządku i wymyśla zabawy Twojemu dziecku. Wolontariusz owszem, nosi czasem krzesła, ale gdyby nie wolontariusz – najpewniej nie miałbyś po co przyjeżdżać na konwent, bo by się po prostu nie odbył. Wiadomo, że każdy konwent zorganizowany jest inaczej, ale jest spora szansa, że dobrze i bezpiecznie się bawisz właśnie dzięki wolontariuszom. Szanuj wolontariusza swego, możesz mieć gorszego. I pomyśl następnym razem na wydarzeniu czy rzeczywiście warto się wyżyć na orgu. A jeśli bedziesz na konwencie jako gość – podziękuj orgom. Nic Cię to nie kosztuje, a komuś robi dzień, tydzień, miesiąc, rok.

Kto w Polsce robi konwenty?

Stowarzyszenia, grupy niezrzeszone, generalnie mówiąc – wolontariusze. Robimy bo chcemy, bo lubimy swoich współorgów, bo nam zależy, bo chcemy robić coś fajnego. Większość organizatorów nie jest fizycznie zatrudniona przy robieniu wydarzenia, robi to w wolnym czasie. Ponieważ to wolontariat – nikt nam za to nie płaci. Im większy konwent – tym dłużej trwa przygotowanie i więcej pracy wymaga. To jak firma, z projektem długoterminowym i całym zespołem podzielonym na mniejsze działy według zadań. Można oczywiście mieć jedną osobę do wszystkiego, ale to spełnia swoją rolę tylko jak się robi 5-godzinny bloczek z trójką gości. Albo jak się chce kogoś zajechać. Jak się robi konwent na kilka tysięcy ludzi – co wcale nie jest tak niespotykane, bo w Polsce jest cała masa świetnych konwentów tej wielkości – to masz spokojnie 30+ ludzi w zespole i z setkę gżdaczy. Jasne, że nie każdy org pracuje za free, ale generalnie większość tak.

Ile czasu zajmuje zrobienie konwentu?

10-12 miesięcy. Generalnie im większy konwent – tym wcześniej się zaczyna. Można w teorii zrobić konwent w miesiąc, ale nie polecam, zwłaszcza jeśli ma to być dobre wydarzenie. Nikt normalny i szanujący swoich orgów i swój czas na to nie pójdzie. Bo przy tym jest tyle pracy, że można się zaorać.

Generalnie wyobraźcie sobie, że jest konwent, który odbywa się co roku. Tydzień po nim jest czas na odpoczynek, odespanie. Potem zaczyna się ewaluacja i praca nad oceną tego, co się zrobiło. Co nam wyszło? Co można było zrobić lepiej? Gdzie daliśmy ciała? Potem jest to zbierane i robi się pełne podsumowanie. Pojawia się feedback zwrotny, indywidualny i już wiemy na co zwrócić większą uwagę lub co zrobić lepiej. Trwa to mniej więcej miesiąc i wtedy już wiadomo kto robi kolejną edycję i jak. Wtedy też zaczyna się praca nad kolejną edycją, z regularnymi spotkaniami i delegacją zadań. Praca ta zazwyczaj zaczyna się od określenia co chcemy osiągnąć, jak będziemy pracować i od szkoleń. Bo np takie szkolenie RODO zgodnie z wytycznymi Ministerstwa musi być odnawiane przynajmniej raz w roku. Jak masz fajnych orgów, to dostajesz więcej szkoleń. Bo org zawsze musi być gotowy na wszystko. Jak masz szczęście, to wiesz, że wspiera Cię Fandom Polski i dostajesz się na szkolenia specjalistyczne typowo pod konwenty.

Im bliżej konwentu – tym więcej pracy codziennie mu poświęcasz. Oczywiście wszystko zależy od Twojej roli i konwentu, który robisz, ale generalnie o ile 10 miesięcy przed konwentem uda Ci się spędzić tylko kilka godzin pracując nad nim, tak miesiąc czy dwa przed – spokojnie wyrabiasz drugi etat. Na dwa tygodnie przed konwentem śnisz o konwencie, oddychasz konwentem i krwawisz konwentem. Na tydzień przed wydarzeniem konwent otacza Cię z każdej strony. Zazwyczaj też gdzieś wtedy masz ostatnią odprawę. Dzień przed – odsypiasz na zapas lub co 30 minut, gdy już przysypiasz, odbierasz telefon od współorga. Orgowie nie śpią bo robią konwent.

Każdy konwent sobie rzepkę skrobie?

Tak ale nie 😃 Każdy konwent jest osobnym bytem. Ale istnieje coś takiego jak Fandom Polski czyli ogólnopolski Związek Stowarzyszeń, który wspiera orgów – również tych początkujących. Zajmuje się też robieniem Polconu – czyli najstarszego polskiego konwentu fantastyki, który “wędruje” po konwentach; i KONgresu – czyli konwentu “wewnętrznego” – spotkania organizatorów imprez fanowskich. Do Fandomu można się zawsze zwrócić po pomoc. Poza tym orgowie różnych konwentów znają się między sobą prywatnie i wspierają się na wzajem – choćby wymianą narzędzi, rozwiązań, wsparciem podczas problemów. Zdarza się, że orgowie konwentu X – będący na konwencie Y prywatnie – wspierają prelką jak jest fakap, zajmą się gościem, pomogą z moderacją paneli, zrobią erraty. Czyli niby każdy sobie, ale (prawie) wszyscy fandomowcy to jedna rodzina. Są wolontariusze, którzy robią po naście konwentów w ciągu roku w całej Polsce.

Ile czasu org spędza na samym konwencie?

Powiedzmy, że robisz trzydniowy konwent, który zaczyna się w piątek o 15. Dla orgów praca na miejscu zaczyna się zazwyczaj dzień przed. Możesz też spokojnie założyć, że część orgów pojawi się na miejscu w piątek już w okolicach 9 rano, a generalnie na 3-4 godziny przed wydarzeniem – masz komplet orgów. Jeśli konwent kończy się o godzinie X, to orgowie często kończą np 2 godziny później. W sobotę program od 10? Jasna sprawa, jesteśmy na miejscu od 9 najpóźniej. Dzień się kończy o 22? My nie wychodzimy przed 23. Niedziela od 10? Jesteśmy na miejscu najpóźniej o 9. Koniec o 16? Powinniśmy skończyć do 19. Oczywiście ma się przerwy i zmiany – teoretycznie – ale czasem człowiek siedzi ciurem. Ja np ostatnio wyrobiłam 37 godzin w 3 dni. Taka byłam, a co. Nie pytajcie ile wyrobiłam wcześniej. Tootthie.exe has entered the building.

Ile zarabia wolontariusz?

Nic. Obojętnie czy jesteś szefem działu czy szeregowym orgiem – istnieje spora szansa, że pracujesz za darmo. Tzn dostajesz koszulkę i wejściówkę, na takich czy innych warunkach. Czasem dostajesz bonus w postaci wcześniejszego dostępu do czegoś lub fantów, ale generalnie robisz za free. Jesteś wolontariuszem.

Co jest największym wrogiem orga?

Pogoda. Biurwa. Wielkie głowy. Polityka. Brak szacunku. Władze. Brak docenienia. Durne procedury. Ludzie, którzy nie robią tego co powinni. Brak dofinansowania. Wypalenie. Władze. Czasem inni orgowie, bo nie każdemu zależy tak samo. Czasem durni goście – większość gości w dwa – trzy maile załatwia wszystko i są bezproblemowi. Takich gości się wręcz uwielbia i praca z nimi to czysta przyjemność. Ale zdarzają się tacy, że rwiesz włosy na głowie. Upierdliwa jest cisza jak na coś pilnie czekasz. Koszmarem jest brak informacji zwrotnej, zwłaszcza gdy tego potrzebujesz do pracy, by ruszyć dalej. Wkurzające są fakapy, których można było uniknąć.

Wspominałam już władze? To chyba największy wrzód na tyłku. Nic tak nie zabija inicjatywy jak władze podsycane polityką.

Czy bycie orgiem to stresujące zajęcie?

Ponieważ robisz to bo chcesz – zależy Ci aby wydarzenie było jak najlepsze. Więc zapieprzasz o stopień mocniej. Zawsze – ZAWSZE – będą fakapy. Nie jesteś w stanie zabezpieczyć sie przed wszystkim, bo nigdy nie wiesz co wymyślą wielkie głowy. Uczysz się zamieniac fakapy w asapy, ale stres zawsze jest. Im lepsza organizacja pracy i fajniejszy, bardziej zgrany zespół – tym tego stresu jest mniej, bo zawsze ktoś jest gotów do pomocy. Ale stresujesz się zawsze.

No dobrze, skoro to taka ciężka i stresująca praca, to czemu to robisz?

Bo nie ma większej satysfakcji niż widzieć 10, 12 miesięcy zapierdolu zmienionego w udany konwent. Bo jak wszystkie fragmenty układanki trafiają na swoje miejsce, to satysfakcja wręcz powala. Bo jak gość pisze, że nigdy się nim tak nie zaopiekowano – to wiesz, że to wszystko miało sens. Bo jak wszystkie fakapy zamieniły się w asapie – czujesz, że wszystko możesz osiagnąć. Bo jak widzisz uśmiechnięte twarze gości, odwiedzających, wystawców – pękasz z dumy. Bo jak gość czy wystawca Ci pisze, że nie ma zastrzeżeń i bawił się świetnie i chce wrócić za rok – czujesz, że możesz latać. Bo jak zadowolony jest maluch w strefie dziecięcej i cała wioska Rzymian – czujesz, że to było warte zapierdolu. Bo jak ktoś był u Ciebie po raz pierwszy i chce wrócić – wiesz, że gra była warta świeczki. Bo jak każdy fakap zamieniłeś w asap – jest Ci z tym dobrze. Bo jak zrobiłeś konwent, na którym każdy dobrze się bawił – jesteś balonikiem pełnym dumy. To Ty to zrobiłeś, Ty i Twoi współorgowie.

Trudno to opisać. To jest nasza zapłata za ciężką pracę. Zadowoleni ludzie. To wręcz uzależnia. I niesamowicie ładuje akumulatory. Każdemu życzę takiego uczucia choć raz w życiu.

I siedzisz potem na piwie z ekipą, patrzysz na zmęczonych, ale zadowolonych współorgów, którzy lecą na oparach sił, i już wiesz, że chcesz to robić z nimi po raz kolejny. Czujesz, że z tymi ludźmi możesz wszystko, że nic was nie pokona, że warto zapieprzać, że coś wam zajebiście wyszło. Że otacza Cię mnóstwo niesamowicie pozytywnych emocji, z każdej strony. Wymieniasz się z orgami miłymi słowami, które dotarły do Ciebie od gości i fruwasz pod sufitem. Kocham ten po-konwentowy stan. I jestem gotowa zapieprzać kolejny rok, by znów to poczuć.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *